jakich interesujacych ludzi mozna spotkac w parku to wy sobie nawet nie zdajecie sprawy! :D
Siedzymy sobie przy browarku ja, Kama, siestra, Adas i Rzeźnik... podchodzi jakis zul... pijany w trzy dupy, geba mu sie smieje i za wszystko przeprasza... przysiada sie do nas, bierze faja i zaczyna nawijac o roznych tam lechtaczkach (uczony jakis chyba :D). W koncu lapie Kame za kolano (przed uprzednim skontaktowaniem sie i zdobyciem pozwolenia) ja oczywiscie pozycja bojowa nr 1 :D siadam na Rzeznika. On juz przygotowany, wie o co chodzi. I tak oto zaczal sie jego etat chlopaka do odwolania. Gosciu dalej o lechtaczkach. Kama widzac co czyni jej madra kolezanka ( w tej roli wystepujem ja :D) powiadamia swojego oprawce o konsekwencjach jego dalszych dzialan, w wypadku powrotu jej chlopaka. Gostek dalej o lechtaczkach. Wywiazala sie rozmowa na temat jej kolana. Ona mowi mu, ze to jest kolano jej chlopaka. I tu padaja slowa ktore zapewne po przeczytaniu przez was tej notki przejda do historii: " to huj nie chlopak! cygan jeden no! " myslalam, ze pekne ze smiechu :D :D :D. Gosciu byl poprostu niesamowity... po rozmowach o lechtaczkach zeszlismy na temat seksu i tego, ze dziewczyny jak widza faceta w mundurze maja kisiel w gaciach :D ( do takiego wniosku doszlam oczywiscie ja - piekna Mery :D) i tak gadu gadu, az wkraczaja nasi chlopcy... Kozon zaczal rymowac... ja spiewac... gosciu niechetnie, ale musial sie zmyc, gdyz wolal go kumpel po fachu :D ten kto powiedzial, ze podroze nie ksztalca ten jest dupek :D i tym optymistycznym akcentem koncze swe wielce wymowne wypociny :D nie omieszkam dodac, ze jestescie wspaniali :D bo jak to ktos powiedzial 'dzien bez wazeliny, jest dniem straconym! ' :D
Buziol w zasmarkane nosy, do pozdrowien dolaczam ejca :D aby tradycji stalo sie za dosc :D !
afe szatany :P