Komentarze: 11
No wiec bylo juz opowiadanie o pimpku i skoro je przezyliscie to jestem pewna, ze spokojnie moge wam podrzucic nowa lekture... ludziom o slabym sercom odradzam :D
No wiec sprawa miala sie tak, ze musialam przeprowadzic jakies doswiadczenie z fizyki i opisac je z zeszycie. No, a ze mialam za duzo czasu to postanowilam napisac opowiadanko u Kubusiu Puchatku i wplesc w niego watek z doswiadczeniem. Co prawda musialam sie troche chamowac z uzyciem paru slow, ale chyba nie jest, az tak zle :P
" Był ciepły, letni wieczór. Tygrysek siedział spokojnie na werandzie swego domku, popijając z wolna soczek ze swymi przyjaciółmi. W koło panowała przyjazna atmosfera. Niebo było bezchmurne, księżyc świecił, co rusz podmuch wiatru delikatnie potrząsał listkami drzew, w koło słychać śmiech zwierzątek... Ktoś właśnie opowiedział sprośny kawał lub wypuścił sok nosem. Lecz ta oto sielanka nie miała trwać długo...
- A znacie ten kawał o żabie, która przychodzi do lekarza ze skarpeta na głowie? – Z oddali słychać było głos Tygryska.
- Tak, tak. Wszyscy go już chyba znamy. – Odparł znudzonym głosem prosiaczek. Jego szklaneczka była już prawie pusta. – Lekarz się zapyta, „o co chodzi?” a ona odpowie mu na to, że to napad. Setki razy już to słyszeliśmy. Skocz lepiej do domu i przynieś nam jeszcze soczku.
- Nie peniaj prosiak! W piwniczce mam jeszcze cały zapas! A tak bajdełej, znacie kawał o Bolku i Lolku?
- Majn got – Dało się słyszeć mruk Kubusia.
Zdawałoby się tylko na to czekał Tygrysek.
- No to jest sobie w namiocie Bolek i Lolek nie? No i Bolek się pyta... a może to był Lolek? Nie, nie, nie... to był Bolek. No dobra nieważne. No i Lolek się go pyta...
Nagle ciszę rozdziera czyjś krzyk. Na werandę wpada zdyszany Krzyś. Ledwo co może powiązać słowa...
- Panowie! Nagła sytuacja! Albo któryś mi pomoże z fizyką, albo nasze upojne wieczorki przejdą do historii! Nic nie kumam z tej fizy! Więc, albo mnie poratujecie, albo skończę w Cambrig’u ( u nas tak nazywa sie szkola za torami, ktora jest przeznaczona na ludzi inteligentnych INACZEJ :P)!!!!
- Świetnie! – huknął pan Sowa. – Świetnie! No wiesz, nie wiem, czemu tak narzekasz, w końcu to prawdziwe wyróżnienie... Taka renoma, nawet Einstein by się nie powstydził!
- Ale w tym za torami!!! – krzyknął rozhisteryzowany Krzyś – no ładnie, już się mogę pakować. Słyszałem, ze podobno są jeszcze pod mostem jakieś wolne kartony! Starzy mnie wydziedziczą, jak się o tym dowiedzą!
- Spoko, spoko – przerwał Tygrysek, a oczy mu się rozjaśniły. Kto wie, a może wpadł na jakiś sprytny pomysł uratowania przyjaciela z opresji, lub po prostu ten soczek... – Spoko mały, a co się właściwie stało?
- No siedzę se na lekcji, a mi tu wyskakują o jakimś oddziaływaniu. No nic, myślę. Spisze od kogoś na długiej przerwie i będzie git. A tu nagle sorka do mnie, żebym odpowiadał. Włosy stają mi dęba (jakiś picny ten żel chyba), oblewa mnie zimny pot... no i co miałem zrobić? Lipa panowie, lipa! Ni w ząb nie czaję! Bania! Na czerwono! Do poprawienia na szczęście, a jak nie... to nara!
Zapanowała niezręczna cisza. Nikt nie ważył się odezwać słowem. Od zawsze wiedziano, że od kiedy tygrysek podłapał etat pomocnika u jakiegoś nauczyciela fizyki, miał większe pojęcie o fizyce, niż wszyscy tu razem wzięci. Tylko Puchatek nic sobie nie robił z całego tego zamieszania. To on, jako pierwszy zakiblował z powodu fizyki w podstawówce... a może poprostu to ten soczek...
Dobra to robimy tak; Sowa leci po miskę, Królik po gwoździe. Ja, zdaje się, miałem gdzieś magnes. Ty, mały – Tygrysek łypnął wzrokiem na Krzysia – spulaj po korek, ale migiem! Za 5 minut spotykamy się u Kłapołuchego w kanciapie! [...]"
c.d.n.
i jak? :D
I'm a fucking genius, right? :D